Szybka wysyłka 24h

DARMOWE ZWROTY 365 DNI

Bezpieczne płatności

Szkoła austriacka czyli o praktyce inwestowania. 0
Szkoła austriacka czyli o praktyce inwestowania.

Rahim Taghizadegan – nie powiem, nazwisko nieco mnie zaskoczyło. Jak głosi tekst na okładce: Pers z pochodzenia, mieszkaniec Wiednia, dyrektor Instytutu Scholarium, wykładowca austriackiej ekonomii na kilku europejskich uniwersytetach i profesor Międzynarodowej Akademii Filozoficznej w Liechtensteinie (do tego jeszcze wrócimy!). I trzymam w rękach książkę napisaną przez mały zespół pod jego redakcją: „Szkoła austriacka – praktyka inwestowania. Między inflacją a deflacją”.

Praktyka inwestowania to rzecz interesująca, więc tym chętniej przeczytałem tę z jednej strony bardzo przekrojową, z drugiej dość szczegółowo wchodzącą w detale książkę. O efektach lektury za moment, a były one dla mnie „piorunujące”. Na początku nakreślmy jednak krótko o czym jest ta pozycja.

„Szkoła austriacka – praktyka inwestowania. Między inflacją a deflacją” to w gruncie rzeczy kompendium, czyli cytując Wikipedię: „w miarę pełny, ale zwykle podany w sposób skrótowy zasób wiedzy na jakiś konkretny temat, zawierający „esencję” tej wiedzy”.

Nie jest to podręcznik szczegółowego doboru instrumentów inwestycyjnych, ale zwięzłe wprowadzenie do samodzielnego podejmowania decyzji na rynkach w oparciu o ich możliwie pełny ogląd. Miejscowo, tam gdzie uznano to za konieczne, pojawiają się szczegółowe doprecyzowania. Podkreślam to, ponieważ pozycja jest z jednej strony właśnie kompendium, ale wbrew cytowanej definicji, nie zawsze skrótowym. Czasami wprost przeciwnie, skrupulatnie detalicznym. Co pozytywne - zgodnie z założeniami Austriackiej Szkoły Ekonomii, sporo miejsca poświęcono polityce monetarnej i jej wpływowi na gospodarkę. Z obszernie omówionych podstaw wyprowadzony jest opis tego, co nazwano „Tektoniką monetarną” - naciskiem sprzecznych sił inflacyjnych i deflacyjnych, które coraz bardziej zaczynają na siebie napierać i generować energię, którą może wyzwolić katastrofalne trzęsienie ziemi globalnych rynków. Wobec takiej napiętej sytuacji, książka zarysowuje cztery scenariusze wychodzące ze stanu obecnego: stan neutralny, sztuczny boom, stagflację i recesję – każdy o innych komponentach, zagrożeniach i potencjalnie dla rozsądnego inwestora – szansach. Całość podana jest z sensownymi, choć nieraz mocno technicznymi wyjaśnieniami (jeśli nie jesteś już w tej materii dogłębnie wykształcony, prawdopodobnie czeka cię dłuższa randka z wyszukiwarką internetową, przydatną do zagęszczonych miejscami, specyficznych terminów).

Trzonem książki, położonym na tym inflacyjno-deflacyjnym fundamencie teoretycznym jest austriacka filozofia inwestycyjna, zorientowana wobec zmiennego świata. Kto rozumie choć trochę założenia tej szkoły (na przykład po lekturze książek, o których pisaliśmy ostatnio – LINK) nie zdziwi się obszernym podejściem filozoficznym, w którym nie szybki zysk i rosnące cyfry będą priorytetem, ale spokój ducha, rozsądek, pewna doza sceptycyzmu wobec zbiorowego szaleństwa i jak największa uczciwość. Austriacka Szkoła wyróżnia się swoistym etosem inwestowania i ta książka doskonale wprowadza w podobne podejście – jak wspomniałem Autor jest profesorem Międzynarodowej Akademii Filozoficznej w Liechtensteinie i to filozoficzne, spokojne obserwowanie rzeczywistości jest bardzo czytelne na kartach, zdawałoby się, inwestycyjnego poradnika. Jak to z filozofią – ma ona swoje mocniejsze i słabsze strony, czasami może ocierać się o błędy, ale autor stara się być z nami uczciwy i mamy prawo krytycznie tę jego myśl oglądać i ważyć.

Efektem lektury było jednak dla mnie to, że złapałem, kolokwialnie mówiąc, znacznego doła (naprawdę!). Zdziwieni? Owszem. Przyjrzenie się pod lupą patologiom globalnej gospodarki powoduje niestety zjeżenie się włosów na głowie. System zbudowany na tak lichych i nieraz nieuczciwych fundamentach zdaje się zwyczajnie chylić ku upadkowi. Najstraszniejsze było chyba zrozumienie i przeanalizowanie podaży agregatów pieniężnych, które wyglądają niemal jak widmo katastrofy. Austriaccy Ekonomiści podobno popadali w podobnie pesymistyczny stan nie raz i trudno im się dziwić. Zakładam jednak, że dojrzałość nakazuje problemy nazywać po imieniu i mierzyć się z nimi w dorosły sposób, więc jeśli nawet lektura tej fascynującej książki może Was zaboleć, to daje też szansę na działanie z otwartymi oczyma. Czy jesteśmy na to gotowi to inna sprawa. Każdy podejmuje decyzję ostatecznie sam.

Podsumowując: dla mnie książka fantastyczna, niezwykle poszerzająca horyzonty, choć jednocześnie druzgocąca. Wymagała sporych sił intelektualnych, ale oddała wysiłek z godnym procentem.

Na koniec smutna anegdota: Jechałem samochodem z przyjacielem, który pracuje w wolnym zawodzie. Tematy biznesowe są nam obu bliskie. Zeszliśmy na temat szerzej pojętej ekonomii i podzieliłem się ostatnimi lekturami. Podsumowałem: „po tym wszystkim wpadłem w ekonomiczną depresję – oczywiście metaforycznie, nie medycznie – jestem zdruzgotany stanem i perspektywami gospodarki”. Usłyszałem na to ciekawą odpowiedź: „wiesz, mam trochę znajomych finansistów, a że miałem kredytowe plany, zasięgnąłem opinii jak sprawy stoją. Mieli dokładnie takie samo zdanie, jak Twoje”

Komentarze do wpisu (0)

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl